Przez wiele lat uważane za przeżytek, zabawki
drewniane powoli odzyskują dawną pozycję. Już w 2011 roku robiły furorę
na największych na świecie targach zabawek w Norymberdze. Problem w
tym, że nie wszystkie są rzeczywiście tak przyjazne, jak się wydaje.
Trend
jest oczywisty: budujemy bardziej ekologiczne domy, sortujemy śmieci i
odżywiamy się zdrowiej. A skoro tak, to oczekujemy, że także zabawki,
które dajemy dzieciom, będą przyjazne zarówno dla nich, jak dla
środowiska. Zamieniamy plastik na materiały naturalne, Barbie na zabawki
drewniane. Co doskonale widać na największych na świecie targach
zabawek w Norymberdze.
Zabawki zrównoważonego rozwoju
„Toys go green” takie
hasło przyświecało edycji wydarzenia z 2011 roku. Sześciuset uczestników
targów zostało przy tej okazji przepytanych o to, co myślą o
ekologicznych zabawkach. Odpowiedzi? Zrównoważenie ma dla nich ogromne
znaczenie. Co z klientami? Ale uwaga: chociaż wszyscy sprzedawcy
stwierdzili, że sprzedają takie zabawki, po pytaniu o przykłady stawiali
się znacznie mniej rozmowni.
Jedna czwarta kupujących,
którzy byli ankietowani w trakcie targów przyznała, że mogłaby płacić
nawet 20 proc. więcej mając świadomość, że zabawki są produkowane w
sposób zrównoważony. Problem w tym, że jak na razie nie udało się
znaleźć. Niektórzy jednak próbują.
Drewniane zwierzątka z Korei
Jedną z firm, które
otrzymały przyznawaną w trakcie targów nagrodę, jest producent zabawek z
Korei Południowej. Wbrew temu, czego można by się spodziewać, nie
oferuje on produktów rodem z XXII wieku, naszpikowanych elektroniką
gadżetów, z którymi kojarzy się nam ten kraj. Przeciwnie, jego
propozycja to drewniane zwierzątka.
Jak wyglądają? To
estetyczne lwy, tygrysy i dinozaury, krowy oraz świnki, wreszcie konie
na biegunach (z pluszowymi dodatkami). Przyjemne w dotyku mają walory
nie tylko estetyczne, ale i edukacyjne.
Inne przykłady ekozabawek
pokazywanych w Norymberdze? Choćby gra science-fiction od znanego
producenta zabawek czy mały samochód, który może jeździć bez baterii.
Wszystko ładne, kolorowe, wesołe. W przeciwieństwie do warunków, w
których często są produkowane.
Jak to się robi w Chinach?
To kolejny aspekt, na
który zwracali uwagę organizatorzy tamtych targów. Obrońcy praw
człowieka przed każdym Bożym Narodzeniem informują, że w Chinach dzień
pracy w fabrykach zabawek to 14 godzin, a tydzień – siedem dni. Bez
prawa pracy, związków zawodowych czy prawidłowo wypłacanych nadgodzin.
A standardy, które mają
rzekomo określać, które produkty powstają w lepszych warunkach? Zdaniem
wielu to listek figowy. Sueddeutsche Zeitung wskazuje, że standard ICTI
opracowany w latach dziewięćdziesiątych (po tragicznych pożarach) daje
jedynie ogólne wytyczne określając minimalne standardy. Ale nic więcej.
Normy tylko ogólne
Z tekstu w SZ wynika, że
chociaż wielu producentów stara się dostarczać organizacjom konsumenckim
informacje o warunkach produkcji, najwięksi gracze na rynku milczą.
Jedyną odpowiedź, jaką obrońcy praw człowieka i konsumenta uzyskują, to
wymówka o braku czasu.
Czy więc rzeczywiście
wszystkie zabawki drewniane są tak przyjazne? To kwestia dyskusyjna.
Wiele z nich nie tylko produkowanych jest w warunkach urągających
podstawowym prawom człowieka, ale także przewożonych środkami transportu
zatruwającymi środowisko naturalne. Konsumenci o tym nie wiedzą, a
dopóki tak się dzieje, nagrody, przyznawane na targach takich, jak te w
Norymberdze, mają małe znaczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz